sobota, 20 kwietnia 2013

Dalsza część rozmowy


- A ja w wieku dwudziestu lat zostałam sierotą
- Dla mnie dobry dla ciebie zły wiek - Chris uśmiechnął się
- Nom - mimowolnie po moim policzku poleciała łza
- Samo wspomnienie rodziców sprawia ci ból? - spytał z żalem
- tak - odpowiedziałam i rozryczałam się na dobre - Byli wtedy na zawodach ogólnokonnych. Koń taty przewrócił się na zawodach galopem, a jego największy konkurent i wróg specjalnie na niego najechał, wyplątał się z tego potem bo 'on nie zdążył zahamować ani skręcić'. A mama brała udział w woltyżerce, koń miał przejechać na czymś rodzaju rampy, ale klacz się potknęła i mama spadła, a koń przewrócił się na nią i ją zmiażdżył. wtedy na studiach przerabialiśmy wyplątywanie się z trudnych sytuacji. Byłam wtedy bliska popełnienia samobójstwa. I można powiedzieć, że dzięki Gadze, Paulowi, Madice, TheBeściarze i parom chłopakom z uczelni zdołałam to przeżyć.
- Ale wiedz że oni zawsze będą przy tobie - Chris mnie przytulił
Vanessa
(dokończy Chris)

Prezent

Czekałem na Kris 'a już z jakieś 10 min. Wysiadłem z samochodu i czekałem dalej nagle podbiegła Aisza
- Hej co ty tu robisz ?- Zapytała z uśmiechem
- Aaaa.... Wiesz... Czeka... Nie wiesz gdzie jest Kris?
- Nie...- posmutniała
- Uśmiechnij się mamy piękny dzień !!!- zaczęliśmy się śmiać
- Mam dla ciebie prezent- Nie chciałem jej okłamywać bo to ja wybierałem prezent, ale musiałem- Od Kris 'a
- Ty też....
- Też?
- Najpierw jakaś dziewczyna... proponowała pomoc... Teraz ty... Ile jeszcze dzisiaj...- wyciągnąłem szczeniaka z samochodu
- I co podoba ci się- podałem szczeniaka Aiszy
- Jest śliczny !!! Dziękuję !!!
- Śliczna... to dziewczynka... I nie mi powinnaś dziękować...
- Proszę cię... Kris by jej w życiu nie wybrał. Jak się wabi?
- Nie ma imienia... Wybieraj
- Pomóż mi nie mam zielonego pojęcia...
- Ja? No dobra... Co powiesz na... Lady?
- Świetne!! Mam Prince czyli księcia i Lady czyli... lady -Zaczęliśmy się śmiać a po chwili podbiegł Kris
- Hej... Co słychać Matt...
- A nic... wszystko Ok...
- Ja już pójdę... Do zobaczenia Matt...
- Pa...- powiedziałem, a Kris się nie odzywał wzięła Lady i poszła...


 Matt
(dokończę Kris 'em)

piątek, 19 kwietnia 2013

Życie

-Sam nie wiem. W wieku kilku lat zostałem adoptowany. W szkole nic ciekawego.Ciągle sam. Uczelnia..Szkoda słów. Ukończyłem studia weterynaryjne ale wciąż byłem sam. Dopiero w wieku 20 lat dowiedziałem się że zostałem adoptowany. -powiedziałem

Chris

Vanes dokończ

Nowe znajomości


- Ty zapewne jesteś bratem Jess?
- tak, a ty siostrą Gabrielle.
- Zgadłeś. Masz jakiegoś konia?
- Nie. A ty?
- mam Fryzyjkę Lady w Anglii, ale przewożenie koni statkiem jest drogie, a samolotem jeszcze droższe, więc muszę zarobić. A ty bywałeś za granicą?
- Może - uśmiechnął się - a ten koń?
- To Anapon, koń mojej siostry.
- Jeździłaś kiedyś na nim?
- Nie, przedwczoraj przyjechałam, i cały czas siedziałam z Gabrielle, bo złapała grypę i się nudzi. Praktycznie byłam z nią cały dzień.
- A dziś wyszłaś?
- Tak, babcia powiedziała, abym jak tylko wstanę poszła go oporządzić bo z powodu choroby Gabrielle do niego nie przychodziła, a babcia musiała ją pilnować. po za tym - Przywiozłam komputer i ogląda sobie bajkę 'My little pony' albo 'monster high'. - nagle zadzwonił mój telefon
(link do filmu: https://www.youtube.com/watch?v=9bZkp7q19f0 )
Odebrałam go i usłyszałam głos Paula, kolegi z uczelni
- Siema Vania, co tam?
- Mówiłam ci abyś nie dzwonił, Paul? - ofuknęłam go - żre to kasę jak nie wiem co!
- Sory, ale byłem u Gagi i u tego twojego konia, Lady nie? No i Gaga Ma w sobie coś z Lady Gagi, bo przystroiła Lady w bibułką i łańcuszki od tej starej wariatki Madiki czy jak jej tam.
- Powiedz Gadze, żeby mi wysłała zdjęcie Lady i się ogarnęła. Pozdrów ją. Muszę kończyć i więcej nie dzwoń! - rozłączyłam się i podeszłam do Chrisa
- Sorry, ale dzwonił Paul, kolega z uczelni, co ode mnie ściągał na teście. I tak ledwo przeszedł.
- Haha... Kto to jest Gaga?
- Jedna z moich najlepszych przyjaciółek-szalona na maksa, nazywamy ją tak, bo ma talent artystyczny i ciągle robi stroje podobne do strojów lady Gagi, więc ją tak nazywamy. Jest królową balu w konkursie na najlepszy strój.
- masz jej zdjęcie w tym stroju? - zapytał ubawiony
- Nie - skrzywiłam się - kiedyś wstawiła mi swoje zdjęcie na tapecie, to o mało nie zemdlałam. masz jakiś śmiesznych znajomych?

Vanessa
(Chris niech dokończy, może mnie nazywać Vanes)

Miło Cię poznać

 Rose dokończ jak idziesz dalej z Jess i Merkurym


Zeszliśmy ze wzgórz. Ja przyszłem wcześniej. W stajni zobaczyłem dziewczynę.Czesała małego, bułanego kuca.Podeszłem do niej i zagadałem
-Hej
-Cześć. Jak się nazywasz ?-spytała
-Chris a ty ?
-Vanessa
-Miło Cię poznać Vanesso


 Chris

Vanes dokończ(jeśli mogę ci tak mówić)

Droga powrotna

Z krzaków wyszła Rose
-Kto to ?-spytali równocześnie
-To mój brat-Chris a to Rose-moja przyjaciółka.
-Lepiej się zbierajmy-powiedziałam
-Nareszcie-powiedziała. Podeszłam pożegnać się z Calistą. Nie chciała odejść ode mnie. W końcu została. Poszliśmy. Tęskniłam za moją wspaniałą klaczą...

Jessica
(Rose?)

Prezent dla Aishy

Rano zaraz gdy się obudziłem przebrałem się i zadzwoniłem do brata.
- Hej, udało ci się?
- Pewnie, myślisz, że mogło by mi się nie udać?
- Miałem nadzieję, że ci się uda.
- Ja byłem tego pewny
- Spodoba jej się?
- Na 100%... ale nie rozumiem dlaczego ty jej go nie wybrałeś...
- Ja na pewno bym coś źle zrobił... A już na pewno by Aiszy się nie spodobał...
- To ma być dla Aiszy ?!?
- Taaa... Nie powiedziałem ci...?
- Nie!!!... Dobrze, że jeszcze nie wybrałem do końca... To będzie trudne... Dobra muszę kończyć. Na razie
- Pa.-rozłączyłem się i wyszedłem z ośrodka... Zobaczyłem Aiszę biegnącą w stronę stajni. Pobiegłem za nią. Zaczęła czyścić konia... Chyba mnie nie widzi... odwróciłem się i wyszedłem ,a po chwili zadzwoniła moja komórka to był mój brat.
- Hej i co?
- Już załatwiłem, ale...
- Ale ?
- Ale nie wiem czy spodoba ci się mój wybór...
- A jej się spodoba?
- Na 1000%
- To reszta jest nie ważna.
- Hahaha... Zaraz do was dojadę. załatw abyście byli za kolka minut. Ok?
- Spoko.- rozłączyłem się i wbiegłem do stajni gdzie przed chwilą była Aisza... -Gdzie ona mogła zniknąć?!? Prince nadal tu jest !!! - Wybiegłem ze stajni i biegałem w kółko jakieś pół godziny... po czym przypomniało mi się, że Matt (mój brat) na pewno czeka... Pobiegłem w jego stronę i zobaczyłem Matta... z Aiszą... Śmiali się i wygłupiali... Podbiegłem do nich.

(Dokończę Aiszą albo Matt 'em)

Kris i Aisha


Gabrielle i babcia jeszcze spały, Elizabeth bawiła się z Lucky'im, a ja poszłam oporządzić Anapona, Bo dawno nie był czyszczony. Przed stajnią sprzeczało się dwoje nastolatków - chłopaka i dziewczynę. podeszłam do nich.
- Co tu się dzieje? - spytałam
- Kris ciągle do mnie przychodzi, bo chce żebym ponownie została jego dziewczyną. - powiedziała
- Aisha, ja cię przepraszam, wybacz mi proszę! - Powiedział chłopak, zapewne Kris
- Nie, nie i jeszcze nie!
- Kochani, może byśmy na spokojnie rozpatrzyli sprawę? W mieście jest bardzo fajna kafejka, jest cicho i przyjemnie. Niedawno skończyłam studia psychologiczne, i byłam całkiem niezła. Co wy na to?
- No nie wiem. - Aisha zaczęła się zastanawiać
- Aisha, proszę. - Kris spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, bo Aisha stała tyłem.
- Cóż, uważam, że lepsze rozsądzenie sprawy będzie kulturalnie ze mną w kafejce niż na podwórku wydzierając się.
- No..... Dobrze.
- Spotkamy się przed kafejką 'San Tropez' w mieście na ulicy Deserowej 15 jutro o 17.00. żeby nie doszło między wami do kłótni, Ty Kris czekaj przy schodach, a Aisha w przedsionku. Ja zadzwonię i zarezerwuję stolik, ok?
- Spoko - powiedzieli oboje i odeszli do hotelu, a ja poszłam do kuca mojej siostry.

Vanessa

Witaj siostro

-Czy ja naprawdę mam brata ?-spytała Jess
-Nie stoi przed tobą duch-powiedziałem żartobliwie
-Jak mnie znalazłeś ?
-W szawce u moich " rodziców " znalazłem papiery adopcyjne. Tak zacząłem szukać i  cię znalazłem
-Aha a co to robisz ?
-Chciałem cię znaleźć. Wiem że należysz do stadniny i też chciałbym dołączyć
-Skąd wiedziałeś że tu jestem ?
-Długa historia.


Chris
(Jess?)

czwartek, 18 kwietnia 2013

Pies Stadniny.

Wstałam rano wypoczęta. Poszłam do mamy. Nie wiedziałam po co kazała mi przyjść. Weszłam do stajni gdzie była. Zobaczyłam pięknego psa. Był cudowny !
-Jest dla ciebie-powiedziała
-Naprawdę?
-Tak
-Fajnie by było ale może niech będzie naszym psem stadniny ? Takim który należy do stadniny ?
-Jak tak uważasz...
-Super

Catnip

Wybór


- Wolał bym zostać w którymś z pokoi. Niedaleko mieszka moja ciotka, ale wolał bym zamieszkać tutaj, jeśli by nie był by to kłopot.
- Żaden kłopot. Im nas więcej tym weselej- kobieta uśmiechnęła się i zaprowadziła do pokoju.
- W razie gdy byś miał jakieś pytania albo prośbę to daj znać
- Właściwie mam jedno pytanie... Czy można mieć tu zwierzęta... Na przykład psa?
- Tak.
- Dziękuję.
- Nie ma za co Pa.
- Do widzenia. - wyszedłem zaraz za kobietą i poszedłem szukać Aiszy. Po jakichś 10 min. spotkałem ją siedzącą na jakiejś łące. Podszedłem i usiadłem obok.
- Co u ciebie?- spytałem a ona nie odpowiadała jakby mnie tam nie było...
- Nie odpowiesz? Przepraszam za wszystko... Na serio mi głupio...ale... To nie ja...
- To niby kto- wstała i zaczęła iść w stronę ośrodka, a ja szybko poderwałem się na nogi i chwyciłem ją za rękę.
- Poczekaj.
- Na co?
- Ja... Dasz mi to wyjaśnić?
- Może kiedyś...- wyrwała rękę i poszła. Zostałem jeszcze jakieś 20 minut, po czym zadzwoniłem do brata. Rozmawialiśmy o prezencie dla Aiszy... Który miałem zaplanowany już od dłuższego czasu. Po zakończeniu rozmowy poszedłem do pokoju i położyłem się. Nie mogłem zasnąć,nie dawało mi spokoju co zrobię jeśli Aisza nie przyjmie prezentu i będzie jeszcze bardziej zła na mnie. ale chyba o 3 rano mi się to udało zasnąć.


Kris

środa, 17 kwietnia 2013

Powrót do domu

W końcu we własnym kraju... Wyszłam ze zatłoczonego lotniska, Elizabeth szła koło mnie. Do domu babci i Gabrielle było parę ładnych kilometrów, ale przejście pieszo dobrze mi zrobi. Moje koturny tupały po ziemi, a ja rozkoszowałam się czystością powietrza i tym, że na ulicach nie ma samych Grubasów, jak to było w Anglii. Elizabeth też się cieszyła, bo mogła się wybiegać bez smyczy. Taki jest urok wsi. Moja walizka potykała się na kamieniach, ale mi to nie przeszkadzało. W plecaku mam prezenty dla babci i siostry, może cenne. Po półgodzinie doszłam do domku, zmieniło się tylko to, że było mniej marchewek w ogrodzie, pastwisko wydeptane i częściowo wyskubane z trawy, tak jak kiedyś, gdy babcia miała krowy a rodzice konie. Był już wieczór, więc Gabrielle pewnie śpi, chyba że babcia jej powiedziała. na pewno. Ona nie potrafi nie powiedzieć że kupiła prezent na urodziny nawet miesiąc przed. W progu stała tylko Babcia, która gorąco mnie przywitała. Dowiedziałam się, że Gabrielle ma grypę i już śpi. Trudno. Będzie miała rano niespodziankę z prezentu. Ja tymczasem poszłam do mojego (trochę zakurzonego) pokoju, walnęłam się na łóżko i zasnęłam.





Vanessa

Możesz wybierać

-A więc chciałbyś dołączyć do naszej stadniny ?
-Oczywiście
-Czy mieszkasz blisko? Mamy pokoje. Możesz wybierać-powiedziałam

Kris dokończ

Co robić ?

Od Kris 'a

Odchodziła zastanawiałem się czy gonić ją czy iść do Pani Eveliny. Odchodziła... A ja zastanawiałem się co jeszcze z prezentem dla niej... Postanowiłem pójść do Pani Eveliny. Spotkałem ją po drodze do ośrodka.
- Dzień dobry Pani jest Evelina?
- Tak to ja ty pewnie jesteś Kris.
- Tak.

(Evelina dokończysz?)

Restart !

Restart zakończony ! Teraz możemy zacząć. Proszę o wysłanie do mnie postów( wiem że dostałam ale potrzebuje ich od nowa )

Łącznie

Nie licząc tego postu i późniejszych . Mamy aż 72 POSTY !!

Reszta postów

Tutaj jest reszta postów.Od dołu są starsze.

Kim jesteś ?!?!

Poszłam za wilczycą. Szłyśmy około kilometr na łąkę. Zobaczyłam na niej jakąś postać.Podeszłam powoli i ostrożnie. Postać zwróciła się w moją stronę i powiedziała:

-Witaj, awno się nie widzielismy.
-Kim ty jesteś ?!?!
-Spokojnie Jess, albo może dostałaś inne imię ?
-Skąd znas moje imie ?!?!
-Naprawdę mnie nnie pamiętasz ? A w sumie.. Miałaś 2 lata...siostro !
- Co ?!!?
-Nie przesłyszałaś się. Jestem twoim bratem
- To nie prawda ! Jestem jedynaczką !
-Tak a to zdjęcie ?-pokazał mi obrazek






-To nasze ostatnie spotkanie i wspólne zdjęcie-powiedział
- Ale ja byłam jedynaczką.
-Tak sądziłaś. Rozdzielili nas miałaś wtedy dwa latka. Za pewnie ci o tym nie powiedzieli. Zostaliśmy adoptowani. A przynajmniej ja.
-Czyli że ty ?
-Tak
- Nie mogę uwierzyć w to że mam brata. Jak masz na imię?
-Chris - rzekł

Jessica( Chris dokończ)

Nieoczekiwany gość

Rano wstałam, ubrałam się i pobiegłam do Prince... W szkole miałam zawała nauki i jeszcze trochę pracy przy nim... ale chociaż Kris (mój były) dał mi spokój... Mam nadzieję, że to nie cisza przed burzą... Po oczyszczeniu Prince poszłam się przejść, gdy już wracałam dostałam SMS'a od Kris'a... Wiedziałam, że sobie nie odpuścił... Przeczytałam "Wyjdź przed stajnie... I nie krzycz ;-)" CO?!?-pomyślałam i zaczęłam biec przed stajnię... A przed nią stał ... Kris...
- Hej maleńka. Nawet nie wiesz jak się cieszę że cię widzę !!!
- Co ty tu robisz?!? Daj mi w końcu spokój.
- Proszę posłuchaj
- Nie- przerwałam mu- Nie. Nie przychodź tu więcej.- odwróciłam się i zaczęłam iść.
- Tylko, że... Ja tu zostaję.- Na te słowa stanęłam jak słup.-"Że co on powiedział?!?" pomyślałam i odwróciłam się w jego stronę,
- Jak to zostajesz ?!?
- Zamieszkam w ośrodku... Ty chyba też tam mieszkasz? - odwróciłam się i poszłam do Prince zostawiając Kris'a samego.

Aisza




Wyjście ze szpitala

Dzisiaj rano gdy się obudziłam mama podeszła do mnie i powiedziała że już dzisiaj wychodzę ze szpitala. Było mi miło. Po powrocie do domu postanowiłam zrobić jedną rzecz pójść do Glours. Następnego dnia powiedziałam mamie że chcę go sprzedać. Nie miałam juz do niego sił i wolałam nie ryzykować.

Catnip.

To też dla waszego dobra

Rose poszła do koni ja teżpo uspokojeniu się siedziałam przy Caliście.

Dlaczego właśnie mnie wybrałaś-mówiłam-jest tylu ludzi na świecie, a ty wybrałaś właśnie mnie. Ona nie rozumie że musi tutaj zostać dłużej nie tylko dla odpoczynku...dla waszego dobra też. Bo jeśli ludzie nas zobaczą będą o was widzieli. W ogóle co ja robię rozmawiam z tobą. Ale no cóż...Od urodzenia mogłam się zwierzyć tylko zwierzętom-powiedziałam i poszłam wzdłuż doliny nie oglądając się za siebie.W krzakach zobaczyłam Leyle. Poszłam za nią.Widziałam tylko Rose i konie i poszłam za mą wilcza przyjaciółką.

Jess(Rose?)

Kłótnia

- Za kilka godzin!?
- Tak.
- Nie możemy za... np. dwie?
- Musisz odpocząć, ja też.
- Nie muszę odpoczywać! Im szybciej stąd pójdziemy tym lepiej, Jess! Chcesz to jeszcze za sobą ciągnąć?
- Posłuchaj, musisz...
- Nie, nie muszę odpoczywać! I to ty posłuchaj!
- Tak? A co masz mi takiego ważnego do powiedzenia!?
- A to że nie możemy tu siedzieć wiecznie!
- Ty też nie chcesz opuścić Killera!
Zamurowało mnie, ale potem powiedziałam siląc się na spokój:
- Masz rację, ale on wybrał... Natura wybrała... - i podeszłam do dwóch moich koni.

//Rose
(Jess?)


Nie wiem czemu akurat ja

To trudny wybór. Cobalta znam od jego narodzin ale.. Coś łączy mnie z tą klaczą.-powiedziałam-coś więcej niż tylko przyjażń a ta legenda..
Jaka legenda?

Zaczęłam opowiadać:

To klacz pewnego mężczyzny, który prowadził małą stadninę.Miał klacz o imieniu Calista(Kalista).
Na farmie pojawili się złodzieje. Podpalili stajnię. Wszystko płonęło.Jon(właściciel stadniny) wyciągną z niej wszystkie konie...oprócz...Calisty.Klacz jakoś jednak sie wydostała. Teraz jest wolna. Jeśli ktoś ją będzie chciał złapać, a ona go nie wybierze zostanie przeklęty. Ona sama wybierze właściciela-opowiedziałam legendę- ona wybrała mnie ale nie wiem z jakiego powodu,,,Za kilka godziń zaczynamy się zbierać-powiedziałam i poszłam do Calisty

Jessica(Rose?)

Pożegnanie

- Ja... - byłam zaskoczona tym pytaniem - Merkurego. Killer już posmakował wolności, nie będzie chciał wracać. Wolność to teraz jego dom. A ty?
- Ale co ja?
- No czy wolałabyś Cobalta czy tą klacz?

//Rose
(Jess?)

Ona ...

Naprawdę nie wiesz?!?!
Nie i co z tego ?
Gdy ten ogier do niej podszedł wszystko zrozumiałam. To jej partnej a ona.. jest w ciąży!
To wspaniale ale..
Ale co ?
Co z nią zrobisz ?
Umówiłam się z panią Eveliną
Naprawdę
Nie całkiem ale ..-zaśmiałyśmy się- A gdybyś miała wybierać wybrałabyś Killera czy Merkurego ?

Jessica(Rose?)

Co to może być ?

- Tak? A jakie to przeczucia?
- No więc...

//Rose
(Jess, co to za przeczucia? :P)

Choroba...

Nie wiem...-powiedziałam smutno-znam jąkilka dni a czujęgdyby to była przyjażń długich lat..
Ona musi byćprzywódczynią stada-rzekła Rose
Skoro konie za nią szły..-nagle podszedł do mnie pewien ogier





Czy myślisz o tym samym co ja ?-spytałam
Zależy co myślisz -uśmiechnęła się
Wyruszamy za 2 dni my też musimy wypocząć. Niestety konie tu zostaną..
Ale będą bezpieczne
Taa...-powiedziałam. Rose poszła do innych koni ja zostałam przy Caliście i tajemniczym ogierze.
Ty wiesz co jej jest ?Na pewno. Bo jesteś jej ogierem.  Nie martw się o nią da radę-powiedziałam i poszłam ku Rose

Domyśliłaś się co jej jest ?-zadałam pytanie
Nie a ty wiesz ?
Mam przeczucie.-uśmiechnęłam się

Jessica(Rose?)

Trochę radości i smutku za razem


Killer podszedł do mnie. Popatrzyłam na inne konie.
- Jess, pomożesz mi zdjąć bandaże? Tylko ostrożnie z tym kasztanem, może nieźle dokopać.
Uśmiechnęła się i wzięła do roboty, ja z nią. W końcu było po sprawie. Killer wtulił we mnie łeb.
- Musisz tu zostać - powiedziałam i dodałam szeptem: - Wrócę... Obiecuję.
Jeszcze raz go przytuliłam i dosiadłam mego siwego konia.
- To jedziemy. Jess?
Calista leżała na boku, przy niej kucała Jessica.
- Co jej jest? - spytałam z niepokojem.

//Rose
(Jessica?)

Jeszcze tylko w dół

W końcu na szczycie

Gdy wyszłyśmy z lasu ujrzałyśmy piękny widok. Łańcuch gór niedaleko naszej stajni.
- Już jesteśmy prawie na miejscu.
- Mam nadzieję, boli mnie wszystko...
Byłyśmy prawie na samej górze, jednak konie nie miały już sił. Niektóre zostały w tyle. Wspinaliśmy się zatem powoli, ale z postępem. Była 16:00, przesiadłam się na Killera, a Jess dałam Merkurego. Z Calistą coś było nie tak, męczyła się o wiele szybciej niż pozostałe mustangi.
Godzina 19:00. Wszystko mnie boli, Jess miała czasem dreszcze, a na dodatek robiliśmy postoje dla czarnej klaczy.
20:00. Prawie na szczycie.
- Jestem strasznie zmęczona... Ych...
- Już tylko kilkanaście metrów! - zawołała uradowana Jessica.
I rzeczywiście, po dwóch minutach byłyśmy na szczycie.

//Rose
(Jess?)

Ciemny bór

Chciałam jechać pierwsza ale Calista znowu żle się poczuła. Zszedłąm z konia

Co sie stało -spytała Rose
Nie wiem jest jej słabo-rzekłam
Na pewno ?
Tak lepiej już chodźmy -poszłyśmy. Konie szły za nami. Las był okropny. Ale szłyśmy dalej

Szłyszałaś to ?!?!-spytała
Nie a co ?
To jakieś zwierze
To pewnie tylko królik
Mam nadzieje że nie wilk-powiedziała
Ja też...-po 45 minutowej wędrówce wyszłyśmy z lasu...

Jessica
(Rose?)

Prawie na szczycie

- Jak dobrze że wróciłaś! Ja..
- ...dałaś radę, nie mów że nie.
Uśmiechnęłam się i z czułością głaskałam Merksa po pysku.
- Skąd masz bandaże?
- Co... A, te! Zawsze pod kurtką mama mi daje mini apteczkę.
- Aha, to dobrze. Jedziemy... - Zawahała się - E... Chcesz Merkurego czy jak mu tam... Killera?
- Trochę na tym, trochę na tym. Tam jest Calista - wskazałam czarną klacz po czym wsiadłam na Merksa.
Gdy i ta dosiadła swego wierzchowca pojechałyśmy kłusem przez wyraźnie zaznaczony, szeroki szlak górski. Drugiego mojego konia wzięłam na linę by nie oddalił się za bardzo. Zbliżałyśmy się do szczytu, przed nami ciemny i gęsty las. Zawahałam się, nie byłam ufna takim borom...
- Rose, jeśli konie mają być bezpieczne musimy to zrobić.
Więc wjechałyśmy ze stadami do lasu...

//Rose
(Jessica?)

Odwrócona uwaga

Słyszałam krzyki ludzi. Wyciągneli mnie
Co ty robisz -wrzasnął jeden
Spokojnie-powiedział drugi-Gdzie mieszkasz ?
Koło stadniny-rzekłam
Lepiej odprowadźmy ją do domu wodospad był niski tylko 15 metrów.-mówił -po przyjściu do domu oni zaczęli rozmawiać z moimi "rodzicami" a ja rzekomo poszłam się przebrać. Wyskoczyłam przez okno.Pobiegłam szybko na skróty przez las gdzie była Rose. Tam zobaczyłam konia. Był oswojony. To pewnie Merkury-pomyślałam.Zaczęłam podchodzić

Wiem że mnie nie znasz . Ale musisz mi pomóc - powiedziałam po czym wsiadłam na konia. Jechałam minęła pierwsza godzina, druga,trzecia i czwarta. Konie musiały się gdzieś zatrzymać. Zrobiłam 30 mnut aby koń odpoczął po czym chwyciłam go zaczęłam prowadzić. Mijały 3 godziny w końcu ich zobaczyłam.

Rose !-zawołałam
Jess udało ci się
Tak i znalazłam Merkurego. Dałaś radę ?
Taa..A ty?-spytała
To było tylko 15 metrów potem uciekłam. Musimy ruszać dalej. Jest noc więc możemy wyprzedzić "myśliwych"-powiedziałam

Jess 
(Rose?)


Jedyne co mi zostało to nadzieja

Było mi słabo, straciłam dużo krwi ale założyłam bandarze, pomogłam wydostać się koniom razem z Jess. Ta skoczyła do rzeki, chciałam ją ratować, ale obiecałam... Próbując nie oglądać się za siebie i iść z rannymi co prawda końmi dalej, słyszałam jej wołanie i zbiegających z półki skalnej ludzi. Zwierzęta potykały się i czasem przepychały, już można było wyczuć ich strach... To nie było dla nich naturalne, widok tylu ludzi. Obtarcia Killera trochę krwawiły, na szczęście nie na tyle mocno by sprawić mu ból.
- Jeszcze dosłownie kilka kilometrów...
Jakiś koń upadł, mam nadzieję że nic mu się nie stało. W końcu doszliśmy do małej dolinki w połowie drogi do szczytu. Wszystkie konie zdawały się mi trochę ufać, na pewno bardziej niż na początku. Zabandażowałam ich kończyny, nie wyrażały specjalnego sprzeciwu, gorzej było z przemywaniem ran. Niektóre zwierzęta się wyrywały, inne po prostu poruszały niespokojnie, mam nadzieję że jakoś z tego wyjdą. Gdy wszystkie były już oporządzone usiadłam na trawie przy Killerze i głaskałam jego jedwabistą grzywę. Słońce było coraz wyżej, powiedziałam mamie że wrócę jeszcze z rana w sobotę, bo to miał być taki mini-obóz. Tutaj chyba byliśmy bezpieczni. Przysnęłam na chwilę.

//Rose
(Jess?)
Życie Jeźdźca

Życie jeźdźca to nie tylko wzloty ale także upadki...


Muszę im pomóc

Leżałam przy Caliście. Ciężko oddychała. Nagle zauwarzyłam że spadła lawina. Ludzie wywołali ją. Pomogłam Caliście. I szybko dotarłyśmy do pozostałych. Wyciągnęłam Rose. Pomogłam jej.

Rose dasz radę!
Ale ty to musisz zrobić
Nie ja jestem silna, nie ranna odwrócę ich uwagę ty zaprowadź konie !
Co zrobisz?
Jedyny sposób to rzeka.
Jessica nie !!-nic nie powiedziałam wsadziłam ją na konia, a gdy ruszyła pobiegłąm nad rzekę. Zajęło to chwilę. Był tylko jeden sposób aby ocalić konie...poświęcenie...Wrzeszczałam ratunku i wskoczyłam do rzeki. Widziałam tylko Rose i konie schowane przy drzewach i ludzi biegnącyh ku mnie. Zobaczyłam też wodospad nie wiedziałam co robić. Oddałam się w prąd rzeki. Wiedziałam że to tylko ta możliwość odwróci uwage ludzi...Poczułam że spadam w parę i prosto do wody...

Jessica(Rose dokończ i się nie wycofuj )

Wędrówka


- Ale że ja!?
- Tak, ty. Jedź!
Przełknęłam ślinę i poprowadziłam stado. Nie było łatwo, dokładnie jak to ujęła Jess. A co jeśli mi się coś stanie? Dla Killera??? DLA NAS WSZYSTKICH!?!?!? Godzina minęła, dwie też, konie sapały z wysiłku, Killerowi coraz bardziej dokuczały obtarcia... Zeszłam z niego. I wtedy zadziało się coś czego przewidzieć nie mogłam... Po naszej prawej stronie zerwała się lawina. Zobaczyłam ludzi na szczycie, to oni to zrobili. I mnie chyba nie widzieli. Konie uciekały w popłochu, prawie na sam dół, same wywołały na szczęście małą lawinę... Przysypało nas po szyje, kamienie były małe jednak ciężkie. Coraz trudniej było mi oddychać, miałam silny krwotok, chyba się zaraz wykrwawię... "To koniec" pomyślałam "przepraszam..." i zemdlałam...

(JESS, RATUJ!!!)



Przeprawa

Jedź za mną. Ich stada złączą się w jedno. Może damy radę-powiedziałam-Ale teraz przeprawimy się przez rwącą rzekę.





Nie będzie łatwo-powiedziała Rose
Wiem ale damy radę-rzekłam i zaczęła się przeprawa.Było trudno. Zbliżała się godzina 14:00. Wyszłyśmy na suchy ląd. Usłyszałyśmy donośnie dźwięki. Konkurs się zaczął, a do gór było jeszcze  50 km. Zaczęłyśmy galopować. Nagle...Calistasię zatrzymała i upadła. Zeskoczyłam z niej w ostatniej chwili.

Co się dzieje ?!?!-spytała spanikowana Rose
Nie wiem musisz zaprowadzić stado ! To tamte góry my damy sobie radę. Jedź

Jessica(Rose dokończ)

Góry:


On mnie pamięta...

- Spoko - Killer spojrzał na mnie.
- Ile lat był na wolności?
- Jakieś cztery lata.
Podeszłam do konia. Już się nie cofnął, nawet nie położył uszu.
- Już wiesz co się święci no nie? - powiedziałam.
Podszedł do mnie, sam! Położyłam rękę na jego chrapach... I przytuliłam się do niego.
- Ty... Mnie pamiętasz! - byłam naprawdę zaskoczona. Spojrzał na obtarcia na grzbiecie i brzuchu.
- Nie ma sprawy - powiedziała Jess i rzuciła mi, zaskoczonej, czaprak.
- Skąd...
- Nieważne - uśmiechnęła się.
- Dobra, pamiętasz jak to było nie? - powiedziałam do konia, ten mrugnął jakby mnie rozumiał. Wsiadłam na niego ostrożnie. Wyrażał trochę sprzeciwu ale nie zrzucał mnie.
- Gotowa?
- Gotowa.

//Rose
(Jess?)

Podstep

Mam lepszy pomysł-rzekłam
Jaki ?
Przechadzka. Ale bez koni
Rozumiem. To może się udać.
Jutro o 7:00. Nie mamy dużo czasu-powiedziałam-Nara
Nara-odpowiedziała. Następnego dnia. Poranna przechadzka wypaliła.
Teraz musimy biec nad jezioro-powiedziałam
Dlaczego wiesz że stado tam będzie
Mam przeczucie. A poza tym Calista...
Dobra biegnijmy !-po dotarciu na miejsce.
Mówiłam że będą
To co teraz ?
Tam jest ten koń o którym mówiłaś. Na Calistę nie siądziesz bo tylko mi daje na siebie wsiąść.-powiedziałam

Jess(Rose dokończ)

Zwylke pomagam więc...

Pomożesz mi? - spytała.
- Killer... On jest chyba pół-mustangiem. Jego też mogą chyba wsiąść pod uwagę, dużo się od rasowego nie różni....
- Być może.
  Zawahałamsię. Co na to moi rodzice?
- Zwykle pomagam wiec... Dobrze, pomogę. Ale co na to wszyscy? Co na to nasi rodzice? Moi mają bzika na punkcie bezpieczeństwa ich MAŁYCH DZIECI.
- Wymyślimy jakiś podstęp...
Myślałyśmy w drodze.
- Niby pojedziemy na przejażdżkę! - powiedziałyśmy razem.
- Chociaż... To dobry pomysł? - spytałam - Bo ja nie mam konia i w ogóle...

//Rose
(Jessica dokończysz?)

Możesz mi pomóc ?

Ja i Leyla go znajdziemy.-powiedziałam
Leyla to ten koń ?
To nie ona. Tam jest-podeszła wilczyca
To ona !!
Co ona?
Ona wystraszyła Merkurego
Nie masz się czego obawiać to ja ją wychowałam.
Naprawdę ?-spytała
Tak.A teraz wyjdźmy z lasu-po wyjściu z lasu
A kim jest ten koń ?-zadała pytanie
Długa historia. Możesz mi pomóc ? Ja wtedy pomogę tobie.
W czym ?
W przeprowadzeniu. Stada Calisty za góry.
Calita to ta klacz ?
Tak.
Ale po co ?-Rose zadawała kolejne pytania.
Jest konkurs łapania mustangów. Jeśli nie zdąże w ciągu kilku dni tego zrobić Bóg jeden wie jak to się skończy.Więc jak pomożesz mi ?

Jessica(Rose dokończ)

W nieznanym miejscu-cz. 2

Killer cofnął głowę. Już chciałam spróbować jeszcze raz kiedy ręka mi się zatrzęsła z zimna a konia to zaniepokoiło. Wycofał się całkowicie. Kiedy odwrócił się do mnie bokiem widziałam ślady po obtarciach. Coś zaszeleściło w krzakach, stado uciekło, a ja ze strachu cała drżałam. Nogi jakby wrosły mi w ziemię, szelest był coraz bliżej...
- Rose!? - to Jessica wyszła z krzaków na polanę, z jakimś karym koniem.
- Jessica!!! - zawołałam, ulżyło mi.
- Co tu robisz?
- Ja... A co tu robisz ty?
- Ja się spytałam pierwsza i chcę otrzymać odpowiedź.
- No ok... - opowiedziałam jej wszystko, o mojej przejażdżce, wilku, ucieczce Merkurego i o stadzie koni w którym rozpoznałam mojego dawnego ulubieńca.
- Zwariowałaś? Co ci strzeliło do głowy!?
- Sama jeździsz na, jak podejrzewam, nieznanym ci koniu...
Trochę się zmieszała.
- Chodźmy, lepiej się stąd wynosić, świta.
- A co z moim koniem? Nie mogę go tu zostawić!

//Rose
(Jess?)

Misja

Jechałam do miasta. Nagle gdy wysiadłam aby przejść do sklepu zobaczyłam ogłoszenie :

Musiałam coś zrobić. Łowcy na pewno je już zaczynają łapać. Mam kilka dni. To moja nowa misja. Muszę przeprowadzić stado za góry.

Jessica

Muszę wracać

Minął pierwszy dzień. Potem drugi. Następnego dnia pomyślałam, że muszę już wracać do domu.Pożegnałam się z Calistą i powiedziałam klaczy:

                                    "Muszę już iść, ale niedługo wrócę"


Jessica

Zaczęty trening i piękne miejsca

Nie stać mnie na konia. Więc wątpię że będę mogła przygarnąć moją kochaną Calistę.Pomyślałam że chociaż ją wytrenuję. Zaczęłam trening








http://www.youtube.com/watch?v=YR3XeSqbQlw&feature=BFa&list=UUQmomC9BZNByug9Pql3-ETQ


Wspaniale sobie radziła. Było wspaniale. Robiło się ciemno. Zostałam przy niej całą noc.O świcie zauważyłam że koło mnie pasie się całe stado dzikich mustangów. Zaczęły iść Calista też. Poszłam za nią. Zobaczyłam rzeczy jakich sobie nie wyobrażałam. Było przecudownie ! Postanowiłam zostać przy klaczy kilka dni a póżniej wrócić.

Jessica

Miejsca :


Muszę to zrobić

Chodziłem smutny po domu. Nie wiedziałem co robić. Sytuacja była krytyczna. Musiałem to zrobić.
Wystawiłem moją klacz na sprzedaż.

Robert

Wybrała mnie

Myślałam o Leyly. Przypomniał mi się ten głupi alarm, który spłoszył Calistę. Po co ja go ustawiałam. No ale muszę spróbować jeszcze raz. A może nie...Sama nie wiem...Mam nadzieję że kiedyś jeszcze ja spotkam. Była piękną czarną klaczą mustanga. Ale alarm ja spłoszył-myślałam i myślałam-W nocy, gdy wybiła północ. Pobiegłam tam. Ona jakby wiedziała że przyjdę i cekała. Zbliżyłam się do niej. Nie wiedziałam co się zaraz stanie. Komórkę wyłączyłam. Podeszłam lekkim,wolnym krokiem. Dotknęłam jej chrap.Czułam jej oddech. Wsiadłąm na nią nie świadoma ryzyka.

Galopowałam przy jeziorku. Uświadomiłam sobie że Calista właśnie mnie wybrała na przyjaciółkę, właścicielkę

Jessica

Tęskniłam Leyla

Dzisiaj rano wstałam wcześnie.Nie poszłam do szkoły. Moja droga prowadziła ku stadninie. Oporządziłam Cobalta. Osiodłałam go i pojechałam galopując na jego grzbiecie. Jechałam. Jechałam w stronę lasu. Lasu dzikich zwierząt. Wiedziałam, że nie ma sie czego bać. Poczęłam rozmawiać z moim kochanym przyjacielem:

Pamiętasz ? Byliśmy tutaj gdy miałam 9 lat.Nadal pamiętam tę chwilę. Chciałam abyś poznał trochę okolicy. Dobiero co miałeś 6 miesięcy. Właśnie tutaj przyszliśmy. Wtem na tamtym pagórku pojawiła się wilczyca z małym kłębkiem sierści. Położyła go koło nas i popatrzyła ubłagalnym wzrokiem. Uciekła. Potem usłyszelismy strzał i pisk jakby psa. Ale to była ona. Uczciliśmy jej  pamięć nazywając ją Czysta Dusza. Dokładnie pamiętam następną chwilę. Mały kłębek rozwinął się ujawnił się mały wilk, a właściwie malutka wilczyca.

Nazwaliśmy ją Leyla. Teraz zapewne jest już dorosła w końcu to już 9 lat. Tęsknię za tym. Za zabawą z nią. Może poczekamy i sama do nas przyjdzie ?-powiedziałam piękne chwile i spytałam przyjaciela. On tylko tupnął nogą na znak odpowiedzi tak.Czekaliśmy. Zrobiło się późno. Chcieliśmy iść gdy zobaczyliśmy właśnie wilka. Odrazu ją poznałam. To była Leyla. Podbiegła do nas piękna wilczyca.

Przytuliłam się do puchatej przyjaciółki. Niestety to nie trwało długo ponieważ, musiałam iść do stadniny gdyż zrobiło się późno. Powiedziałam jej tylko te słowa i wróciłam:

-Tęskniłam Leyla

Jessica


W nieznanym miejscu


Wstałam, ubrałam się i cichaczem poszłam do Merkurego. Była druga w nocy. Wyczyściłam go i dosiadłam, noc była piękna i ciepła. Wyjechałam do lasu. Po jakimś czasie koń zaczął się niespokojnie poruszać.
- Merks, spoko-o-ojnie.....?
Przede mną stał wilk. Przeszły mnie dreszcze. Szybko wyciągnęłam chustę i zawiązałam na oczach Merkurego, jednak ten dziki pies nie poruszał się. Zeszłam z konia nadal trzymając go za grzywę. Podeszłam... Wilk cofnął się.
- Ciiii.... - próbowałam uspokoić Merksa.
I wtedy zwierzę rzuciło się na mnie. Wsiadłam na konia i rozwiązałam chustkę na jego oczach. Gdy tylko Merkury zobaczył obnarzone kły pobiegł na oślep... W górę rzeki. Jeszcze nigdy tam nie byłam ale wiem, nie ma tam zasięgu, las jest zbyt gęsty. Zwierzę goniło nas aż do chwili gdy przeskoczyliśmy wysoki płot, musiał zawrócić. Chciałam się zatrzymać, bez skutku, nie słuchał mnie. W końcu poślizgnął się o trawę pełną już rosy i upadł, na szczęście udało mi się w ostatniej chwili zeskoczyć z grzbietu. Dla Merkurego też się nic nie stało, ale był śmiertelnie przerażony.
- Merkuuury.... Ciii... Kochanie spokojnie...
Ale ten znów miał mnie głęboko w poszanowaniu, po prostu strach to jedyne jego uczucie w tej chwili. Gdzieś trzasnęła gałązka, koń się spłoszył.
- Nie, Merkury! Stój! STÓJ!!!!
Lecz już go nie widziałam, ukryłam twarz w dłoniach i usiadłam na mokrej trawie. Co ja mam zrobić!?!?!?
_______________________________

Trzymałam się wciąż tego samego miejsca, choć korciło mnie by iść i poszukać konia. Pewnie rodzice się niepokoją, Ginny z łzami w oczach stwierdza że w boksie nie ma jej ulubionego Merksa... "Nie, nie myśl o tym!" zganiłam sama siebie "Znajdą mnie w końcu". Jednak dalej nie mogłam się powstrzymać od myśli, że coś się stało dla mojego siwka. Usłyszałam tętent kopyt.
- Merkury?
Jednak to nie był on. To było stado, ale nie mustangów, nie mogłam określić jaka to rasa. Pewien koń podszedł do mnie.
- O co...? - ale nie mogłam wydobyć głosu. Spojrzałam na łaciatego ogiera - Killer... To ty? - wiedziałam że konie są bardzo pamiętliwe. Podniosłam rękę. Cofnął się, dlaczego?

//Rose
(CDN.)


Innym Razem

Myślałem co zrobić z moimi uczuciami. Chciałem jej powiedzieć. Ale nie miałem odwagi. Poszłem do niej.  Ale jednak coś mi podpowiadało że jeszczenie czas. Nie teraz. Zanim drzwi się otworzyły, szybko położyłem kartkę i uciekłem. Na kartce napisałem :

                                                        "Innym Razem"

Robert

Calista

Ta legenda o klaczy nie dawała mi spokoju.Myślałam tylko o niej. Poszłam nad jezioro. Była tam.Podeszłam.Chciałam jej dotknąć gdy nagle sygnał alarmowy w moim telefonie się włączył. Klacz spłoszyła się. Musiałam wracać bo robiło się ciemno. Prawie jej dotknęłam. Ta myśl rozsadzała mi głowę.

Jessica

Legenda o Caliscie

Oporządzałam Czarną Różę. Nagle zobaczyłam biegnącą do mnie Jessicę.
Co się stało ?-spytałam
Wi-Widziałam dziką klacz !
Naprawdę
Tak.
Jakiej rasy?
Wyglądała na mustanga.
Gdzie ?
Przy jeziorze
Nic dziwnego.To pewnie Jezioro mustanga.-powiedziałam
Mustanga ?
Tak-pokazałam jej zdjęcie :

To ono-powiedziała
Co wyróżniało tą klacz ?
Nie wiem. Byłą czarna z gwiazdą na głowie.
To może być klacz z legendy -rzekłam
Jakiej ?

To klacz pewnego mężczyzny, który prowadził małą stadninę.Miał klacz o imieniu Calista(Kalista).
Na farmie pojawili się złodzieje. Podpalili stajnię. Wszystko płonęło.Jon(właściciel stadniny) wyciągną z niej wszystkie konie...oprócz...Calisty.Klacz jakoś jednak sie wydostała. Teraz jest wolna. Jeśli ktoś ją będzie chciał złapać, a ona go nie wbierze zostanie przeklęty. Ona sama wybierze właściciela-opowiedziałam legendę.

Evelina



WIELKANOC !


Życzę wam :



Kiedy Wielka noc nastanie,
życzę wam na Zmartwychwstanie,
dużo szczęścia i radości !



Kolorowych jajek,wesołych zajączków i świątecznego nastroju.




Kolorowych pisanek,pudrowanych babek,lukrowanych mazurków oraz stołu obfitującego w świąteczne smakołyki i mokrego dyngusa :)


                                                                                                  Maja666666



DZIKA KLACZ

Poszłam się przejść. Byłam nad jeziorkiem. Zobaczyłam że w krzakach chowa się mały piesek i do niego podeszłam. Byłam schowana. Gdy chciałam wyjść zobaczyłam...piękną klacz mustanga.
Ukryłam się . Odeszła. Wróciłam do stadniny.Opowiedziałam wszystko pani Evelinie.


Jess.(Evelina dokończ)


O JEŹDŹCACH





NIE BYŁO AŻ TAK ŹLE


Zaczęłam pracę jako stajenna. Pierwszy dzień [pracy był dość łatwy. Oprócz chwytania koni ;). Gdy konie się pasły ja zmieniałam im ściółki.Namęczyłam się przynosząc wodę ale poszło szybko.
Tak mi przeleciał poniedziałek. We wtorek wstałam wcześnie ponieważ, jestem porannym ptaszkiem.
Konie rżały. Wzięłam je i wszystkie oporządziłam. Potem dałam na łąkę. Zaczęło się wymienianie wody i dawanie paszy. Nie musiałam sprzątać już boksów ponieważ, zrobiłam to wczoraj. Środa zaczęła się dosyć spokojnie. Konie były posłuszne i spokojne. Z chęcią poszły ze mną na pastwisko.
Tylko wymieniłam wodę i miałam czas wolny. Poszłam się przejść nad jeziorko nad którym byłam pierwszego dnia. Około godziny 18:00 wróciłam by odstawić konie do boksów. Zjadłam kolację i poszłam spać. Czwartek był fajnym dniem. Gdy wypuściłam konie zobaczyłam po raz pierwszy Corridę.Była bardzo słodka ale nie mogłam przy niej stać ciągle bo boksy wymagały czyszczenia.
Skończyłam o 17 :00. Jeszcze tylko wymieniłam wodę a ,potem dałam konie do boksów.Nakarmiłam je i poszłam spać. Nadszedł w końcu piątek. Wstałam o 6:00 rano z uśmiechem i oczywiście poszłam do stajni.Cały piątek zleciał szybko.W sobotę rano poszłem do koni i je wyczyściłem. Ten dzień był najłatwiejszym ale i najpracowitszym.


Jessica


WYSTAWA

Gabrielle kroczy za mną, nie jestem pewna, czy powinna odwiedzać Catnip.
-Musisz się liczyć z tym, że nie jest w najlepszym stanie- mówię
-Rozumiem- powiedziała
Weszłyśmy do pokoiku gdzie była córka. Wierciła się na łóżku i gryzła poduszkę. Przestała , by spojrzeć w oczy Gabrielle. Zaczęła płakać, robi to co chwilę. Wyszłyśmy.
-A jak tan Sunrise? - pyta dziewczynka
-Kiepsko, chyba trzeba będzie go uśpić. Ale nie ma co się rozczulać, dziś zawody. Wczoraj byłu z ujeżdżenia, Aisza zajęła drugie miejsce!
-WOW, muszę jej pogratulować.
Uśmiechnęłam się.
-Podwieźć Cię do stajni? - zapytałam
-Tak- oczy jej się zaświeciły
Wróciłam. Natychmiast nakazałam ludziom szykować konie do wystawy i pakować do mojego dużego wozu do przewozu koni. Wszystkie konie wyglądały pięknie. Gdy wszyscy siedzieli w przyczepie , a ja prowadziłam panowało milczenie. Dopiero jak dojechaliśmy na teren wystawy , odezwała się Jessica:
-Ale będzie zabawa!

//Evelina




CIĘŻKI TYDZIEŃ


Cały tydzień poświęciłem pracy. Zawsze po oporządzeniu i nakarmieniu mojego konia szłem do stajni aby posprzątać. Najgorszym dniem pracy był poniedziałek. Gdy wypuściłem konie na pastwisko z trudem było je potem złapać. Gdy się pasły ja poszłem wyczyścić boksy. Następnym zadaniem jakie wykonałem to wymienienie im wody i danie jedzenia. Wyczyszczenie siodeł nie było łatwą pracą gdyż były okropnie brudne. Kiedy już się ściemniało konie były w boksach. Te których właścicieli nie było wyczyściłem.We wtorek obudziło mnie rżenie koni.Szybko się ubrałem i pobiegłem do nich. Były zniecierpliwione. Brałem je i myłem. Potem wypuszczałem na łąkę gdy wyschły. Najgorszy był oczywiście Cobalt, który rzadko dawał się komuś dotknąć oprócz Jess. Niestety ufał tylko jej... Nic z nim nie robiłem tylko wypuściłem na łąkę i poszłem do mojej klaczy. Zająłem się nią i pojechałem na przejażdżkę. o 15:00 wróciłem aby nalać nowej wody oraz dać paszę dla koni. Około godziny 17 :00 zaprowadzałem konie do boksów. Ale w środę obudziłem się niezbyt wcześnie bo o 8 :30. Zjadłem kanapkę i poszłem do koni. Ponieważ, wszystkie prace wykonałem to dzisiaj nie miałem dużo na głowie. Konie dotarły na łąkę a ja miałem trochę czasu wolnego. Postanowiłem więc że pojadę na przejażdżkę. Galopowałem po pewnej łące. Wiedziałem że o trzeciej muszę wracać więc jechałem do stadniny. Odłożyłem Gypsy do boksu i pobiegłem po pozostałe konie. Dałem każdemu po marchewce. O czwartku nie chcę mówić. Gdy konie się już pasły ja sprzątałem boksy. Potknąłem się. Moje ręce były całe z "nawozu". Po umyciu rąk i po sprzątaniu reszty boksów nakarmiłem i napoiłem konie. Pojechałam na przejażdżkę z Gypsy. Klacz zobaczyła jaszczurkę na drodze i stanęła dęba. Spadłem z konia... Nic mi się nie stało ale całe moje ciało było obolałe. Nadszedł w końcu piątek. Wstałem o 6:00 rano z uśmiechem i oczywiście poszłem do stajni.
Konie już czekały aby wyjść na łąkę. Nie wsiadałem dzisiaj na klacz. Nie dlatego że się bałem. Dlatego żeby Gyps się uspokoiła. Cały piątek przeleciał szybko. W sobotę rano poszłem do koni i je wyczyściłem. Ten dzień był najłatwiejszym ale i najpracowitszym

Robbie



W SZPITALU

Jestem z babcią w szpitalu, bo przyszedł czas na moje szczepienie i musiałyśmy tu przyjechać. Brrrr... Nienawidzę igieł. Na szczęście musimy z babcią trochę poczekać i wyszłam przed szpital i zaczęłam lepić bałwana. Nagle idzie zdenerwowana czymś pani Evelina
- Dzień dobry- mówię
- Dzień dobry kochanie, chodź może nie taki dobry- westchnęła - co tu robisz?
- Przyjechałam z babcią na szczepienie. Pani też?
- nie, Catnip miała wypadek na torze.
- och... moi rodzice umarli na torze. Ale ona nie umrze, prawda?
- Nie, złamała sobie tylko rękę. Trochę szczęście w nieszczęściu, co nie Gabrielle?
- no... czy mogę z panią do niej iść?
- tak... ale lepiej powiadom swoją babcię że tu idziesz. Poinformowane mnie że będzie w sali 11 na 1 piętrze.
- Dobrze, za chwilę przyjdziemy - skrzywiłam się i dodałam- no chyba że będę musiała już iść na to szczepienie.
- ok.

//Gabrielle


DAWNY

Wczoraj i dzisiaj trenowałam z Prince. Średnio mu idzie w ujeżdżaniu, ale jesteśmy zapisani na zawody więc muszę z nim ćwiczyć!!! Po czterech godzinach treningu z dwoma przerwami poszłam odprowadzić konia do boksu.Gdy już go wyczyściłam poszłam do pokoju. Po drodze spotkałam Panią Evelinę
- Aisza
- Dzień dobry.
- Hej. przyszła paczka od twojego ojca. Położyłam ją u ciebie na łóżku. Ja jadę do Catnip.
- Jak się czuje?
- Już lepiej z tego co wiem przez telefon.
- Może ją pani pozdrowić?.
- Oczywiście.
- Dziękuję. Do widzenie
- Pa.-pobiegłam w stronę pokoju, a kobieta w stronę samochodu. Gdy weszłam zobaczyłam od razu, że na łóżku stała duża paczka. Gdy ją rozpakowałam zobaczyłam stertę książek, plan lekcji, plecak, piórnik z wyposażeniem. A na samym wierzchu był zamknięty list z napisem "Dla Aiszy". Otworzyłam i zaczęła m czytać:

"Przepraszam za błędy moje,
Za cierpiące serce Twoje,
Za łzy i za chwile złości,
Za brak szczęścia i radości.
Przepraszam, że cie skrzywdziłem,
Przepraszam, że cie zraniłem,
byłem głupi i nieźle narobiłem,
To że mnie juź tak nie kochasz
do stu procent zasłużyłem,
KOCHAM CIE i nie chce Cię stracić,
Kochanie możesz mi wybaczyć?"

Wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać nasze stare zdjęcia... On mnie kiedyś kochał... ale za to co zrobił... nie wybaczę mu nigdy.
Wysłałam mu krótką wiadomość "Nie. I nie wysyłaj do mnie kwiatów listów już mnie tam nie ma..." Czy można czegoś w tym nie zrozumieć? Po chwili odpisał
-"Nadal jesteś w moim sercu. Kocham cię"- Zastanawiałam się czy mam odpisać. Po chwili napisał drugą wiadomość -"Proszę Aisza...Odpisz." -postanowiłam, że załatwię to raz na zawsze.
-"Wyjechałam. Nie pisz, nie dzwoń, nie ma mnie już dla ciebie i nigdy już nie będzie"- Zamiast wysłać mi SMS 'a zadzwonił... Po co ja odbierałam...
- Żartujesz...? Gdzie jesteś?- nie odzywałam się- Aisza jesteś... Proszę powiedz coś...
- Zrozum... Wyjechałam nie ma mnie... Gdzie jestem? To nie twoja sprawa. To koniec. Czego nie możesz w tym zrozumieć?
- Nie wieżę w to, że to może być tak po prostu koniec...
- Teraz ty żartujesz. "Po prostu koniec?" Może sobie przypomnisz co zrobiłeś? Nie dzwoń więcej do mnie.
- Przepraszam... Byłem głupi proszę...
- Żegnaj.- rozłączyłam się i poszłam do Prince...
- Najpierw Catnip teraz on nie chcę się odczepić... I co ja mam teraz zrobić...?

// Aisza


WYPADEK

Wczoraj dojechałam na zawody. I kogo spotykam? Gasper'a. Myślałam, że się załamię, ale on powiedział, że przyjechał mi kibicować. Nie gadam z nim. Do zawodów zostało parę godzin kiedy odbieram telefon , dowiaduję się od mamy, że Czara Róża urodziła śliczną klaczkę. Później opiekuje się Sunrise. Czyszczę go do połysku. Zaledwie dwie godziny później poznaje chłopaka, który ma na nim startować.
-Hej, jestem Kevin- przedstawia się zawodnik
-Catnip. - podaje rękę.
Nie jest dużo starszy ode mnie i przystojny. Uśmiecham się.
Dostajemy dzwonek, że należy się przygotować. Siodłam konia i rozgrzewam go, a później przekazuję w ręce Kevin'a. Cały kraj może oglądać transmisje na żywo. Mama, Aisza i Rose obiecały, że będą oglądać. Został jeszcze tylko jeden koń, a później kolej Kevin'a i Sunrise. Przychodzi Gasper. Odwracam się i uciekam, mimo, że mnie woła.
-Catnip, poczekaj! - krzyczy
Podchodzę do Kevina który szykuje się do wejścia na konia. Patrzy mi prosto w oczy i ... całuje mnie w policzek. Przerażona odsuwam się.
-To na szczęście- tłumaczy
Wtedy podbiega Gasper. Nie zamienią dwóch zdań kiedy Gasper wali Kevina prosto w nos. Kevin zaczyna krwawić i rzuca się na Gasper'a. Krzyczę, ale mnie nie słuchają. Kevin ma całą twarz od krwi. Rozlega się dzwonek, że mamy wchodzić. Sędzia tłumaczy, że zawodnik nie jest w stanie startować w zawodach, więc właścicielka konia go zastąpi. ŻE CO?!? Poszaleli. Luzak wsadza mnie na konia mimo, że protestuję i prowadzi konia na arenę. Porażka. Ostatni raz patrzę do tyłu widząc straże przy chłopakach i słyszę oklaski. Widziałam plan parkuru i mniej więcej znam kolejność przeszkód. Kłaniam się i zagalopywuję. Wyobrażam sobie, że jestem sama, ale nie potrafię.  Skaczę pierwszą przeszkodę, lecę, szybuję, cudownie. Słysze oklaski i pokonuje kolejne pięć przeszkód. WOW! Nawet dobrze mi idzie. Wtedy się waham. Przeszkoda z żywopłotem, tego się zawsze bał Sunrise. Przypominam sobie chłopaków bijących się razem, pewnie teraz jadą do szpitala. Tata, zmarł na koniu, na crossie koń na niego upadł. Tata, mama, przyjaciele... nie zorientowałam się kiedy Prince skoczył. Świat się zatrzymał. Nie przytrzymałam go i wybiła z rytmu, przez moje wahanie. Czuję, jak haczy przednimi nogami, ale jest wytrwały. Strzelił barana w powietrzu, żeby nie zwalić poprzeczek i wtedy straciliśmy równowagę. Lecimy na dół. Ale nie tak jak zwykle. Sunrise uderza barkiem o ziemię, a ja spadam. Czuję jak przygniata mnie jego ciało i pęka kość w ręce. Słyszę, że rży z bólu i skaleczył się koją ostrogą, ma złamaną przednią nogę, widzę jego kość. Poplątał się w wodze, wierci się , by się uwolnić. Wodza pęka, a on zdziczały odbiega, kulejąc. Przybiegają ludzie, coś krzyczą, ale nic już nie słyszę, chyba mam krew w uchu. Prawie wymiotuję, ale się powstrzymuję. Przynoszą takie śmieszne łóżko do noszenia i wkładają mnie tam. Patrzę gdzie jest Sunrise. Biega po całym parkurze i bryka dziki. On też krwawi. Nie znoszę go za to co mi zrobił. Próbują go złapać, ale gryzie i kopie i ucieka. Strzelają mu środkiem usypiającym, nie wiem czy na zawsze, czy tymczasowo, wiem tylko, że nie chcę już go nigdy widzieć.

// Catnip


PORÓD


Czarna róża cały dzień była zdenerwowana. Nie wychodziła w związku z tym na padok. Tak jak się spodziewałam, dziś zaczęła rodzić. Wezwałam na pomoc dziewczyny i przyjechał weterynarz. Niestety Catnip była na zawodach i nie mogła mi pomóc. Siłowałyśmy się dwie godziny, ale miało to efekt. Na świat przyszła nowa klacz. Jej imię zaplanowałam już wcześniej, Corrida .

// Evelina


BANER !!!

Dzięki Puma147  mamy nowy banner do stada. Podziękujecie jej wszyscy na PW. Możecie go wkleić na swoją prezentację wraz z linkiem. Taki piękny banner ozdobi waszą stronę XD. Poza tym Puma147 założyła nową spółkę graficzną i was zaprasza. KLIK . Zresztą sama zrobiłam dla niej tego bloga. Zaraz chyba będę hurtowo robić blogi XD


// Agester


KWIATY


- No ja już też pojadę powiedziała- Rose
- Do zobaczenia- Po chwili byliśmy już sami na łące. Galopowałam... Jest szybki. Świetnie. Zwolniłam jest zbyt ślisko... Zaczęłam wracać. Prince jest świetny. Ciesze się, że dostałam właśnie go... Pomyślałam, że spróbuję jutro potrenować ujeżdżanie. Po powrocie rozsiodłałam i wyczyściłam jeszcze raz Prince, w nagrodę za to jak się dzisiaj zachowywał dałam mu kilka przysmaków. I poszłam do pokoju. Zobaczyłam, że mam 5 nie odebranych połączeń i 4 SMS 'y... Sprawdziłam połączenia... Dzwonił... mój były chłopak... Jeszcze się z tym nie pogodził czy jak...? Po chwili weszłam w SMS 'y. Jeden od taty i 3 od niego...
Tata: "Aisza od przyszłego poniedziałku pójdziesz do szkoły jest już wszystko ustalone. Książki prześlę ci pocztą. Niestety nie będę cię mógł niedługo odwiedzić. Przykro mi.
P.S. Dostałaś kwiaty. I list będzie razem z książkami." Jakie kwiaty? Sprawdziłam pozostałe SMS 'y... Tak jak sądziłam nie pogodził się z tym, i chyba nie wie, że wyjechałam.
On1: "Przepraszam... Proszę nie wiem dlaczego zerwałaś ze mną... Proszę może uda się to jakoś naprawić... Nie mogę zapomnieć o tobie."
On2: "Aisza odpisz proszę..."
On3: "I jak podobają ci się kwiaty? Niezapominajki i tulipany wiem, że je lubisz."
- I co ja mam z nim zrobić?- zastanawiałam się.- Nie ma co. Idę spać.


//Aisza


INTERNAT

Pędziłam małą motorynką prawie dwie godziny. Zrobiło się szaro buro, kiedy dojechałam do sporej stajni. Powitał mnie przyjaciel. Widuję go rzadko, ale jest dobrym jeźdźcem. Ma 18 lat i nazywa się Gasper. Uścisnęliśmy się:
-Hej Catnip! - krzyknął
-Hej! Pokażesz mi tego konia?
-Nie. - zażartował
Poszłam za nim. Doszliśmy do boksu. Stał tam średniej wielkości kuc.
-To ma być żart?!? - wrzasnęłam wracając do wyjścia.
-Catnip, źle zrozumiałaś, to nie jest żart. To genialny kuc. Jak nad nim popracujesz coś z tego będzie. Ma predyspozycje do skoków. W korytarzy skacze 145cm , a sam ma 140cm !!! Jest ogierem, będzie się nadawał do sportu!!! Wabi się Internat.  Nie chciałem cię urazić. Ale przemyśl to! Masz!
Podbiegło do mnie i wręczył mi zdjęcia kuca, jako źrebaka, młodego konia i teraz, jak ma 3 lata.




Westchnęłam, włożyłem zdjęcia do torebki i dodałam:
-Nie wiedziałam, że mnie tak nisko oceniasz! -warknęłam i odbiegłam 
-Przepraszam! - słyszałam w odpowiedzi, ale już jechałam z powrotem do domu.
//Catnip 





ROZMOWY

-A na niej można na oklep? - zapytała Rose
-Kiepsko, ale jak chcesz możesz użyć swój nowy zestaw westernowy- uśmiechnęłam się
-On jeździ western?- zapytała Rose
-Głównie ujeżdżenie, ale jest uniwersalna.
-Spoko.
-To się pośpiesz z siodłaniem, za godzinę mam coś ważnego.
Jeszcze poszłam do Aiszy i zaproponowałam jej teren, zgodziła się.Poszłyśmy do boksów i przyszykowałyśmy konie. Spotkałyśmy się przed stajnią. Wsiadłyśmy na konie i ruszyłyśmy stępem w stronę lasu. Wszystko było brudne od stopniałego śniegu, a ziemia twarda.
-Uważaj, bo Anielska Dusza nie jest podkuta. - ostrzegłam Rose
-Oki- uśmiechnęła się i ruszyła kłusem
Jechałam obok niej, a Prince i Aisza za nami.
-Wiesz, dostałam ofertę wzięcia udziału w mistrzostwach Polski seniorów w skokach z Sunrise. Nie ja będę go dosiadać, lecz ktoś inny, ja będę kibicować, nie mam wystarczających umiejętności, by sama pojechać. Nie liczę na zbyt wiele, ale będzie to dla niego dobry trening.
-Gratulacje!- powiedziała
-Dzięki bardzo... konisko jedzie dzisiaj, ja z nim. Możesz pojechać z nami.
-Byłoby fajnie, ale nie jestem pewna, wiesz... nauka.
-Rozumiem.
Dojechała do nas Aisza:
-O czym gadałyście?- zapytała
-O zawodach- powiedziała sprawnie Rose
- Może dostanę swojego drugiego konia- dodałam
-Ale odjazd!!! - krzyknęła Rose i Anielska Dusza, podirytowana tym skuliła uszy.
-Wiesz już jakiego? - zapytała Aisza
-Nie, za niecałą godzinę mam gdzieś jechać na mojej motorynce i oglądać sportowe konie. Kolega powiedział, że jest jakiś fajny, jadę zobaczyć.
Wróciłyśmy do stajni. Rozebrałam konia i wsiadłam na motorynkę.

//Catnip

Mogę ?

(c.d. opowiadania Catnip)

Wróciłam ze szkoły i tylko rzuciłam plecak do pokoju, przebrałam się, już wolałam.
- Mamo, biegnę do stajni!
- Tylko pamiętaj że masz wrócić na czas.
- To cześć!
Trochę się przebiegłam i wleciałam do stajni. Spotkałam Catnip.
- Jak tam wczoraj z Aiszą? - spytała.
- Dobrze - uśmiechnęłam się.
- Co powiesz na wspólny teren? - znów się pyta.
- Nie mam konia...
- Nie ma problemu, weźmiesz Anielską Duszę, mama tak czy siak prosiła, żeby na niej dziś pojeździć.
- Seryjnie!?
- Nie, żartuję sobie tylko! - wpadłyśmy w śmiech.
- Okey, a ona może na oklep?

(Catnip dokończysz?)
//Rose

Po szkole

Drzwi od autobusu głośno się otwierają. Przyspieszam trochę szarpiąc je. Wypadam jak szalona i drogą polną biegnę do stajni. Wpadam do domu i rzucam plecak.
-Jak w szkole? - pyta mama
-Kolejna jedynka z historii i trójka z niemieckiego... - wylatuje już z domu
-No Catnip!!! - wrzeszczy mama , ale mnie już nie ma.
Konie przed chwilą były wpuszczone do boksów. Biegnę i wpadam do bosku Sunrise. Zasapana odsuwam grzywkę z oczu i przytulam się do konia. Biegnę do siodlarni po rząd jeździecki i szczotki. Po drodze spotykam Rose.
-Jak tam wczoraj z Aiszą? - pytam
-Dobrze- uśmiecha się
-Co powiesz na wspólny teren? - pytam
-Nie mam konia...
-Nie ma problemu, weźmiesz Anielską Duszę, mama tak czy siak prosiła, żeby na niej dziś pojeździć.

(Niech dokończy Rose)

//Catnip

Moje marzenia

(c.d. opowiadania Aiszy)

- Nie ma sprawy. Gdybyś potrzebowała pomocy: zawsze jestem chętna! - zaśmiałyśmy się.
- Jest już rozluźniona. Ty przypadkiem nie uczysz się jazdy naturalnej?
- Odrobinkę. Znam podstawy, to wszystko. W ogóle jestem w westernie.
Odprowadzałyśmy Prince do boksu.
- Masz konia?
- Mam... To znaczy wspólnego dzielę go z siostrą. A na swojego, swojego rodzice się nie zgadzają, chyba że na małego konia dla Ginny. No wiesz, Ginny to moja siostra - powiedziałam widząc jej pytające spojrzenie.
- Spoko. A nie jest w ośrodku bo...?
- Nie mam kasy, a rodzice już nie płacą za mnie. Muszę w końcu coś zarobić, żeby mieć te głupie 15 000! Wtedy będę szczęśliwa.
Pomyślałam jak dobrze by było mieć Merkurego w stajni i zrobiło mi się trochę smutno...
- Kiedyś też mnie męczyła myśl że nie będę miała własnego konia. Ale ty... Kiedyś Merkury będzie tylko twój, uwierz mi, i będziesz mogła na nim jeździć nawet tutaj - uśmiechnęła się.

(Aiszo, czy zechciałabyś dokończyć?)
//Rose