Wstałam z łóżka, szybko się ubrałam i poszłam do mojego jedynego na działce konia.
- Co tam Merks? Poranna przejażdżka?
Przygotowałam
konia i gdy był gotowy wyjechałam w las. Gdyby tylko Ginny miała
konia... A tak muszę jej pożyczać mojego ulubieńca... Jechałam stępa
znaną mi od lat ścieżką, ale dawno ją przejeżdżałam. Na jej końcu
widniała stajnia. Było tam zaparkowanych dużo samochodów, a jeszcze pół
roku temu nie było tu zabudowań. Podjechałam. Wyszła chyba właścicielka
stadniny.
- Dzień dobry. Pomóc w czymś?
- Nie, nie, ja tylko...
Przepraszam. - oddaliłam się pospiesznie, niezła siara. Pojechałam już
do domu i odstawiłam Merkurego na łąkę.
- Rose! Jesteś zapisana do nowej stajni!
- Co...!?
- Nie wykręcaj się, jesteś zapisana i koniec.
- A tam jest rezydencja koni?
- Tak, ale kosztuje 15 000 zł. Ja za ciebie już nie płacę. Masz tylko 10 000 zł: zarobisz. A teraz się szykuj, jedziemy tam.
Wymamrotałam coś w odpowiedzi i poszłam na górę się przebrać.
[...]
Kiedy
dojechaliśmy do stadniny (OMG! Tej co dzisiaj byłam!) jej właścicielka
gorąco nas przyjęła, podkreślając że już się znamy. Oczywiście
żartobliwie.
(Evelina dokończysz?)
//Rose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz