Jak zwykle był kolejny nudny dzień. Ale jednak coś było
innego-przeprowadzka. Czasami myślę czemu nie mieszkać sama.Ahh nie wiem
ale co mi tam. Pewnie robią mi to na prezent urodzinowy. Dobra wsiadam
do auta-myślałam a po chwili usnęłam obudziła mnie moja mama.
Powiedziała że byliśmy już na miejscu. Wysiadłam z auta tam
zobaczyłam...
piękny domek. Był to nasz domek. Poszłam do swojego
pokoju. Wyszłam na balkon a tam zobaczyłam...Robiego. Od razu zbiegłam
po schodach. Kiedy nagle zatrzymała mnie mama. Chciałam iść ale mama nic
nie mówiła dała mi jakąś kopertę. O tworzyłam i przeczytałam:
To dla ciebie,
Wiemy że go ujrzałaś i tam idziesz,
To jest prezent dla ciebie kupiliśmy go za własne pieniądze,
Nie musisz się niczego obawiać,
Wszystkiego najlepszego z okazji twoich 18 urodziń,
Rodzice.
Pobiegłam
do Robiego. Nawet nie wiedziałam o co chodzi. Gdy już tam dotarłam mój
najlepszy przyjaciel Rob(bo taką miał ksywkę) powitał mnie serdecznie i
zaprowadził na pewną łąkę. Tam moim oczom ukazał się...Cobalt !!!.
Przeskoczyłam przez płot i do niego pobiegłam. Koń stanął dęba na
przywitanie. W jego oczach było widać radość. Rob powiedział że to nie
koniec niespodzianki.
Specjalnie tu zamieszkaliście-powiedział-tam
jest stajnia-wziął Cobalta a ja szłam koło niego pełna ciekawości.
Przywitała nas pewna kobieta około 40. Na łące zobaczyłam konie.
Zaprosiła mnie do boksu. Ale ja nie zostawiłam tam Cobalta. Dałam mu
znak a on lęgnął i na niego wsiadłam. Pogalopowałam nad jakieś jezioro.
Było blisko koło północy. Przyjechał po mnie Robie. Miał auto i
przyczepę.(jest starszy o rok)
Razem pojechaliśmy do stadniny.
Odprowadziłam Cobalta do boksu po cichu aby nikt nie usłyszał i go
oporządziłam. Następnie udałam się do domku.
//Jessica
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz