Wstaję, ziewam i wyglądam za okno. Jest zimno, wszystko pokryte
śniegiem, ale świeci słońce. Ubieram się, przy wyjściu jem miskę płatków
i pędzę do stajni. Sobota. Piękny dzień. Ku mojemu nieszczęściu mama
wypuściła mojego ulubieńca na pastwisko i będę musiała pojeździć na
kucu. Nie znoszę go. Jest wredny, owszem utalentowany, ale wredny. Biorę
zestaw szczotek i idę do konia. Mały odwraca się tyłem i nie zamierza
współpracować. Wzdycham. Idę po ogłowie i na niego zakładam. Następnie
go wyprowadzam z boksu i pielęgnuję. Jest cały oblepiony trocinami, na
których musiał w nocy leżeć. Dobrze to znosi, siodłam go i wyjeżdżam w
teren.
//Catnip
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz